Wyspa Sobieszewska

Wypoczynek z dziećmi

Gdzie by tu pojechać, żeby sprawić frajdę dzieciakom? Musi być woda dobra do brodzenia, piasek, place zabaw, jakieś atrakcje na wypadek niepogody. Musi być spokojnie, bezpiecznie, przyjaźnie. Fajnie jakby to był domek cały dla nas. I z łatwym dojazdem komunikacją publiczną…
Może morze?
Eeee, chyba się nie da. Bałtyk tam, gdzie da się sensownie dojechać jest przecież zapchany co do centymetra. A co na to wujek google?
Wujek google podpowiedział, że niezapchane plaże nad Bałtykiem to m.in. Wyspa Sobieszewska. Wyszukiwarka miejsc wypoczynku z dziećmi (https://www.wakacjezdzieckiem.pl/) podpowiedziała nam konkretne miejsce: http://www.wakacjenawyspie.pl/index.html
I to był strzał w dziesiątkę!
 
Termin: druga połowa sierpnia 2018 r.
Ekipa: Maria (69 l.), Joanna (39 l.), Anna (5 l.), Ewa (1 rok)

Wakacje na wyspie

Słowo daję – nie mam profitów z reklamowania tego miejsca!
 
Pierwsze wrażenie miałyśmy dość negatywne, bo na zdjęciach wydaje się, że są tam większe ilości drzew. A w rzeczywistości jest to trawiasta powierzchnia, na której drzew jest tylko kilka. Ale domki od razu budzą zaufanie, są przestronne i nowe. Wyposażone we wszystko co trzeba – 2 łóżka pojedyncze w sypialni i rozkładana 2-osobowa kanapa w salonie. Łazienka (prysznic, WC), aneks kuchenny (lodówka, gaz, komplet garów i talerzy). Przed każdym domem jest dodatkowo altanka ze stołem piknikowym – bardzo miłe miejsce. Teren jest ogrodzony.
 
No i place zabaw na całym terenie. Piaskownice, zjeżdżalnie, trampoliny, domki, samochodziki, rowerki, piłki… Gdzie się nie zajrzy – dzieciaki mają mnóstwo możliwości zabawy. I ostatnie, ale i najważniejsze – gospodyni jest pełna serca i stale szuka rozwiązań, które mogłyby jeszcze bardziej zwiększyć komfort gości. Atmosfera jest naprawdę rewelacyjna.
 
Położenie ośrodka jest idealne z naszej perspektywy – bliziutko przystanku 112 i 212 (dojazd do centrum Gdańska to ok. 45 minut), blisko do plaży (ok. 10-15 minut przez las), tuż za płotem rewelacyjna tawerna i kawiarnia. Po drugiej stronie ulicy mikro-sklepik z pieczywem i nabiałem. I nic więcej – żadnych dyskotek, sklepików z pamiątkami, gwaru. Nie jest to miejsce dla imprezowiczów, spragnionych łomotu muzyki i towarzystwa podobnych sobie. Zdecydowanie przeważają rodziny z dziećmi.
 
Dojście na plażę jest częściowo utwardzoną drogą, tylko w jednym miejscu jest kopny piasek. Daje się więc dojechać z wózkiem. Również na samej plaży sporą część da się pokonać po specjalnym drewnianym pomoście. Przy „naszym” wejściu na plażę – jest plaża strzeżona. I nawet tu nie ma problemu ze znalezieniem miejsca. A już dosłownie 100 metrów dalej jest pustawo. W bardziej wietrzną pogodę morze wyrzuca bursztynki, a codziennie jest dużo muszli. Zajęcie dla dzieci gwarantowane. Morze jest tu płytkie przy brzegu, ale stosunkowo szybko daje się już popływać. Jest więc i strefa dla małych i niezłe warunki dla większych.
 
W tawernie wybór dań nie jest oszałamiający, ale są zarówno ryby, jak i klasyka polskiej kuchni. Porcje są duże, a wszystko jest przepyszne! W kawiarni obok wspaniałe gofry. Obok tawerny jest nowoczesny plac zabaw (taki z dmuchańcami i wysokimi konstrukcjami do wspinania), dość drogi. Można to potraktować jako wadę miejsca – bo oczywiście dzieci przechodząc obok niego stale chcą tam wejść. Myśmy po prostu obiecały Ani że pod koniec pobytu pozwolimy jej tam pójść, więc był względny spokój.
 
Widzicie więc, że na nasze potrzeby miejsce było wprost wymarzone. Ale, ale. Co z opcjami na niepogodę? I co w ogóle robić prócz plażowania? Spokojnie, jest co!
 

Gdańsk

Można przede wszystkim pojechać do Gdańska. Autobusem jest to 45 minut, ale polecamy też opcję dojazdu autobusem do Sobieszewa i tam skorzystania z tramwaju wodnego. Do przystani idzie się parę minut wzdłuż brzegu Martwej Wisły (w stronę morza). Płynie się trochę ponad godzinę i jest to bardzo przyjemna podróż. Można z bliska obejrzeć liczne żurawie portowe i rozmaite statki.
 
Tak czy inaczej – proponuję wysiąść nad Motławą (z autobusu na przystanku Żabi Kruk, z tramwaju wodnego na Targu Rybnym). Tam mamy już piękne rejony spacerowe i masę atrakcji miejskich. Karuzela, Diabelski Młyn, masa obiektów do zwiedzenia. I piękne stare miasto. Z atrakcji może mniej oczywistych – jeśli ma się dzieci w wieku 5-10 lat warto wejść do Ośrodka Kultury Morskiej (tuż przy Żurawiu). Tam polecam skorzystać z czegoś o nazwie „Ludzie, Statki, Porty”. Trudno to nazwać wystawą, jest to raczej interaktywna sala zabaw o tematyce morsko-portowej. Można posterować żaglówką po basenie, można rozładować czy załadować kontenerowiec (jak to zrobisz po głupiemu to się przewróci, co jest oczywiście największą frajdą). Zrobisz samodzielnie fale, podniesiesz sam siebie korzystając z bloczków, zajrzysz do batyskafu. Rozrywki jest mnóstwo. Zabawa trwa godzinę, zaczyna się o każdej pełnej godzinie. Wpuszczają tylko określoną liczbę dzieci jednocześnie, więc warto być poza godzinami szczytu (lub wcześniej kupić bilety). Jest tam też też wystawa „Statki. Nasza pasja” – ale to już raczej dla starszych. Dla dzieciaków nie ma tam zbyt wielu zrozumiałych atrakcji.
Innego dnia skorzystałyśmy z innej atrakcji dla dzieci – Wydziału Zabaw w Muzeum Solidarności. Mieści się ono w dawnej Stoczni Gdańskiej, wchodzi się przez dawną bramę stoczni. Te informacje są o tyle przydatne, że nie ma tam kompletnie żadnych oznakowań! Wydział Zabaw to sala zabaw będąca skrzyżowaniem popularnych rozrywek typu drabinki, zjeżdżalnie, tunele, baseny z piłeczkami i rozrywek bardziej intelektualnych. Można przesłać list pocztą pneumatyczną, można porozmawiać z kimś na drugim końcu sali za pomocą rur głosowych, można zbudować flagi z olbrzymich klocków lub zobaczyć co zrobi światło jeśli zbuduje mu się tunel z różnymi lusterkami. Zabawy jest również dużo, godzina mija zbyt szybko. Wejście też na pełną godzinę. W tej części miasta warto obejrzeć również Wielki Młyn, jest bardzo ładny.

Gdynia

Dojazd do Gdyni jest łatwy, ale jednak dość długi. Warto to uwzględnić planując dzień. Od stacji Gdynia Główna do morza idzie się ok. 15-20 minut. I tam – cała seria atrakcji. Przy nadbrzeżu cumują ORP „Błyskawica” i „Dar Pomorza”, oba można zwiedzać. My zajrzałyśmy na „Dar Pomorza” – i myślę, że warto. Oczywiście bez wózka!
Potem wybrałyśmy się do Akwarium Gdyńskiego. Tu już da się wjechać z wózkiem, choć nie wszędzie – na ostatnie piętro trzeba się wdrapać. Zwierzaki w Akwarium fajne, niektóre z nich są dość rzadko spotykane w polskich akwariach. Nas zachwyciły przede wszystkim aksolotle. Niestety, jak w prawie wszystkich podobnych obiektach, część zwierzaków bytuje w akwariach stanowczo zbyt małych i zbyt mało urozmaiconych. Jest to więc miejsce atrakcyjne dla odwiedzających, ale mało atrakcyjne dla części przebywających w nim zwierząt. Trudno mi więc je polecać L
W Gdyni jeszcze jedno – trolejbusy! Już w niewielu miastach można je oglądać, a są przecież fascynujące!

Mewia Łacha

Na samej Wyspie Sobieszewskiej są przyjemne tereny spacerowe. Pierwszą wycieczkę zrobiłyśmy do rezerwatu Mewia Łacha, czyli na wschodnim końcu wyspy. Zaczęłyśmy od odwiedzenia przystani promu do Mikoszewa, potem zajrzałyśmy na chwilę do portu w Świbnie. I stamtąd prowadzi już zielony szlak do rezerwatu. Szlak jednak w pewnym momencie skręca na zachód – radzimy iść dalej ścieżką przyrodniczą wzdłuż Przekopu. Dość długo wzdłuż brzegu jest kamienista droga, którą idzie się łatwo. Blisko morza pojawiają się pewne trudności – po betonowej ostrodze iść nie wolno, trzeba więc iść po piachu. Co więcej – są tu tablice by nie iść po plaży ze względu na gniazda sieweczek. Autorzy tablic proszą o podążanie wyznaczoną ścieżką – niestety jednak ścieżka na tym odcinku została kompletnie zniszczona. Jej resztki wyznaczają drewniane słupki i tablice edukacyjne – należy więc podążać od słupka do słupka. I patrzyć pod nogi…
Po dość krótkim odcinku tej niepewnej drogi dochodzi się do szlabanu, wstęp na samą końcówkę cypla jest już absolutnie niedozwolony. To tu gniazdują bardzo rzadkie gatunki ptaków, uszanujmy je! Droga skręca na zachód i po chwili doprowadza do nowej, metalowej wieży obserwacyjnej. Latem kilka razy w ciągu dnia pojawiają się tu edukatorzy-ornitolodzy. Warto na taką godzinę zaczekać, można wówczas obejrzeć ptaki przez lunetę i porozmawiać z przyrodnikami-pasjonatami.
Od wieży jest już bardzo wyraźna ścieżka, która szybko doprowadza na plażę. Kto lubi plażowe odludzia – tu będzie mieć jak w raju. Plażą da się dojść aż do Martwej Wisły, o ile ma się siłę na wędrówkę po piachu…

Ptasi Raj

Po zachodniej stronie wyspy jest drugi rezerwat. Można podjechać autobusem do pętli Górki Wschodnie, my zdecydowałyśmy się na spacer z Sobieszewa i obejrzenie licznych starych domów. Przy pętli autobusu jest przystań i tawerna. O menu się nie wypowiem, bo nie sprawdzałam. Ale zauroczyli nas… półeczką zamontowaną pod gniazdem jaskółek. Jaskółki wybrały sobie miejscówkę faktycznie niespecjalnie wygodną – centralnie nad wejściem.  Znam wielu, którzy w trosce o ubrania klientów zniszczyliby gniazdo – a tu zastosowano tak proste, racjonalne i serdeczne dla zwierzaków rozwiązanie. Brawo!
W rezerwacie są platformy widokowe, ale dla laików bez lornetek – raczej trudno cokolwiek dostrzec. Natomiast ścieżka przez las jest bardzo miła, można nią iść dowolnie długo na wschód. Albo w którymś momencie wyjść na plażę. W pewnym momencie ścieżka (nominalnie zresztą będąca szlakiem rowerowym) idzie ostro pod górę po piachu, ale da się to miejsce ominąć, więc spokojnie można wziąć wózek.

Rejs na foki

Tuż przy ujściu Przekopu jest focza wyspa, na której (lub obok której w wodzie) można obejrzeć foki. Ze Świbna można tu przypłynąć jednym z jachtów motorowych. My wybrałyśmy łódź Triff, bez problemu dogadałyśmy się na termin i godzinę rejsu. Kapitan jest bardzo miły, a co ważne – z szacunkiem traktuje zwierzaki. Nie próbował na siłę zbliżać się do wyspy ryzykując spłoszenie ich. Za to zaczekał cierpliwie aż młoda ciekawska foka podpłynie do nas! Rejs trwa trochę ponad godzinę i zdecydowanie warto się na niego zdecydować!
Ps. Tytuł tego rozdziału jest cytatem z ogłoszeń, który zgrzytał nam językowo od samego początku. Uznałam, że warto go uwiecznić dla potomności ;)

Osy na zakończenie

Jak widać – Świbno na Wyspie Sobieszewskiej okazało się być miejscem wprost wymarzonym na spokojne wakacje z dziećmi. Jest tak wiele miejsc wartych odwiedzenia, że nie mogę sobie obiecać, że pojadę tam ponownie. Ale z pełną odpowiedzialnością polecam podobną wyprawę każdemu rodzicowi!
 
Jedno, co może niektórych odstraszyć – to osy. Nie wiem, czy są tam zawsze. Ale podczas naszego pobytu nie było posiłku bez os. Wszędzie – przy domku, w tawernie, w Gdańsku, w Gdyni, na plażach… Jeśli się jednak zachowywać spokojnie – zwykle da się z nimi żyć bezkonfliktowo. My się z naszymi zwierzakami nawet zaprzyjaźniłyśmy – karmiłyśmy je szynką i obserwowałyśmy jak odcinają kawałki i zanoszą do gniazda. Fantastyczne!

Wyspa Sobieszewska

To jest przykładowa treść, możesz ją zamienić własnym tekstem i obrazkami
Copyright ©2018 Sqpien, All Rights Reserved.